sobota, 5 listopada 2016

Świt, który nie nadejdzie - Remigiusz Mróz




    Jest już naprawdę późna noc. Ciemno i zimno na dworze. Powinnam teraz kończyć zaległy projekt dla inwestora albo publikować dwie zaległe recenzje, które czekają na poprawki od początku listopada, a siedzę i piszę dla Was tego posta. Jestem świeżo po lekturze “Świtu, który nie nadejdzie”, zatem zapuśćcie sobie Duke’a Ellingtona, usiądźcie wygodnie i poczytajcie o moich wrażeniach.

    Remigiusz Mróz przyzwyczaił nas do duetu damsko-męskiego, który gra główne role w jego powieściach. Przywitajmy zatem Ernesta Wilmańskiego, byłego boksera z zawiłą przeszłością, który przyjeżdża do Warszawy aby na nowo ułożyć sobie życie. Niestety, gdy tylko wysiada z pociągu wstawia się za bitą w ciemnym zaułku nastolatką. Tym samym pojawia się na celowniku miejscowych Banników, którzy nie przepuszczą obcemu zniewagi za uszkodzenie jednego ze swoich ludzi. Ernest nie ma wyboru, może wyprosić protekcję u innych gangów lub też uciec z miasta ale wybiera trzecią, wydawałoby się samobójczą opcję. Decyduje się spotkać z Fryderykiem Hertzem, dowódcą gangu Banników.
    Ernest Wilmański mimo bokserskiej, awanturniczej i do końca niejasnej przeszłości jest z jednej strony człowiekiem wrażliwym i troskliwym, kieruje się pewnym swoistym kodeksem honorowym, a z drugiej z zimną krwią zabija członków innych gangów i topi zdrajców w wiadrze wody przez co z powodzeniem zaczyna piąć się po szczeblach gangsterskiej kariery.
    Z drugiej strony barykady mamy Elizę Zarzeczną, świeżo mianowaną posterunkową w nowo powstałym oddziale kobiecej policji. To odważna i pewna siebie kobieta. Z wielką determinacją oddaje się swojej pracy, jednak mimo szczerych chęci zderza się z brutalną rzeczywistością, niezrozumieniem i ignorancją ze strony jej dowódcy. Nasza bohaterka dostaje jednak za zadanie zwerbowanie Ernesta i wykorzystanie jego wpływów do zlikwidowania gangów rządzących Warszawą. Wydaje się, że jej relacje z Ernestem opierają się jedynie na wzajemnym wykorzystywaniu. Czy na pewno? Jak tak dwa różne charaktery mogą się dogadać? To proste, mając jeden wspólny cel - oczyścić miasto z gangsterów, a tym samym handel narkotykami i ludźmi.

“-Najgroźniejsze uderzenie nadchodzi z kierunku, którego się nie spodziewasz -
rzuciła. - Tak powiedział mi kiedyś Wilmański.
    -Miał na myśli walkę bokserską.
    -Walka to walka. Każda rządzi się takimi samymi prawami”.

    Dobrze wiemy, że Remigiusz Mróz dobrze czuje się w klimacie historii około wojennej Polski. Dlatego nie można zarzucić mu braku rzetelnego przedstawienia Warszawy z tamtych czasów. Od pierwszych stron zatapiamy się wręcz w gęstej atmosferze zadymionych knajp i ciemnych, niebezpiecznych uliczek miasta, próbując odnaleźć się jakoś w gęstej sieci intryg i spisków podziemnej Warszawy. Oczami głównych bohaterów obserwujemy powolny rozwój miasta i jego próbę powstania na nogi po I wojnie światowej.
    Przyznam szczerze, książka nie zachwyciła mnie od pierwszych stron. Z tego co słyszałam, nie powinno się porównywać do siebie książek autora, ale z drugiej strony wraz z kolejną pozycją mamy nadzieję na coś jeszcze lepszego, świeższego, na historię, która nas zaskoczy i da nam trochę do myślenia. Może miałam gdzieś w głowie poprzednią pozycję - ‘W cieniu prawa’, która nie wzbudziła we mnie żadnych emocji i dlatego podeszłam do “Świtu, który nie nadejdzie” z rezerwą? Może po prostu bałam się, że znowu się rozczaruję? W każdym razie musiałam dać sobie chwilę na wsiąknięcie w historię, a potem już odleciałam. Może to ten niepozorny romantyczny wątek? Dotarcie do siebie Elizy i Ernesta? Może to ta Warszawa z tamtych lat? Cóż, zdecydowanie było w tej książce “to coś”.
Remigiusz jak zwykle serwuje nam emocje na najwyższym poziomie. Niejeden raz czujemy na karku oddech śmierci, cierpimy z naszymi bohaterami i dopingujemy im przy każdej okazji. Zaskakują nas niespodziewane zwroty akcji, a niektóre postacie nagle zmieniają front. Zamykając książkę odetchnęłam i sama wybrałam jej koniec. W końcu to “pisarz tworzy ramy dla wyobraźni czytelnika, ale to ona wypełnia je treścią i nadaje słowom kształt”. Pozwólcie wciągnąć się w ten niesamowity klimat Warszawy jakiej nie znacie.


    Korzystając z okazji chciałabym serdecznie podziękować autorowi za dedykację. Kłaniam się nisko i pozdrawiam serdecznie.

Wszystkie cytaty pochodzą z książki.
Tytuł: Świt, który nie nadejdzie
Autor: Remigiusz Mróz
Wydawnictwo: Czwarta Strona
Liczba stron: 528
Data wydania: 9 listopada 2016

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz