niedziela, 29 stycznia 2017

Dzień dobry, północy - Lily Brooks-Dalton




“Każdy powinien mieć kogoś, z kim mógłby szczerze pomówić, bo choćby człowiek był nie wiadomo jak dzielny, czasami czuje się bardzo samotny.’”
Ernest Hemingway
Augustine uciekał przez całe swoje życie. Przed emocjami, uczuciem, przywiązaniem. Przemierzał kraje, odwiedzał egzotyczne miejsca. Ciągle w ruchu, ciągle sam. W wieku siedemdziesięciu lat trafia na stację badawczą Arktykę, gdzie obserwuje gwiazdy. Jest naukowcem światowej sławy, a to miała być jego ostatnia podróż, swoiste zwieńczenie pracy jego życia. Pewnego dnia stacja badawcza z powodu nieznanego kataklizmu zostaje ewakuowana. Augustine jednak zostaje, a wraz z nim dziewczynka Irene, która nie wiedzieć czemu nie zabrała się z resztą załogi. Astronom pewnego dnia postanawia uruchomić odbiornik i przekonać się, czy zostali ostatnimi ludźmi na Ziemi.
Daleko w kosmosie na powracającym z misji na Jowiszu statku ‘Aether’ przebywa sześcioosobowa załoga. Sully jest jedną z nich. Inteligentna, ambitna kobieta, która dla kariery zostawiła rodzinę. Gdy stacja na Ziemi nie odpowiada na ich komunikaty astronauci domyślają się, że powód może być tylko jeden. Sully jednak nie poddaje się i przeszukuje przestrzeń w poszukiwaniu sygnału od kogokolwiek. Szczęśliwie pewnego dnia, udaje im się nawiązać kontakt.
“Dzień dobry, północy” to przede wszystkim opowieść o samotności dwojga ludzi. Z dwóch różnych perspektyw - Sully na statku kosmicznym oraz Augustine’a na stacji badawczej autorka powoli snuje historię ich życia.  Augustine uważa, że osiągnął absolutnie wszystko, jednak perspektywa opieki nad dziewczynką otwiera mu oczy na kwestie, o których myślał, że może odstawić na bok. Jednak to one okazały się wartościami, które tak naprawdę definiują człowieka. Stojąc przed faktem końca świata to, co osiągnął w swoim życiu wydaje się mało istotne. Wraz z Sully, zamkniętą w ciasnej przestrzeni z piątką osób obserwujemy zmiany jakie zachodzą ludziach czujących niepewność co do swojej przyszłości nie tylko na statku ale i na Ziemi. Marazm i apatia. Proste zdarzenia, które budzą w załodze radość i nadzieję, które spajają ich razem oraz takie, które podkopują sensowność ich działań.
Autorka ujęła mnie prostym, niesamowicie barwnym językiem. Czytając “Dzień dobry, północy” odczuwamy jak na własnej skórze bezmiar kosmosu, jego pustkę i nieskończoność, jak i zimny, odległy i nieprzyjazny biegun. Wraz z kolejnym rozdziałem dowiadujemy się o historii ludzi, których mimo, że dzielą setki milionów kilometrów mają ze sobą wiele wspólnego. I możemy dojrzeć w głównych bohaterach nas samych. Robinsonów, którzy podróżują w głąb siebie i walczą o przetrwanie. O samotności, która jest nieodłączną częścią każdego z nas ale z drugiej strony potrzebie kontaktu, namiastki towarzystwa. W okresach smutku i niepewności nawet małe chwile radości mają swoją wartość.

    “Badamy wszechświat, żeby wiedzieć; jednak w końcu naprawdę dowiadujemy się jedynie tego, że wszystko się kończy… istnieje tylko czas i śmierć. To trudne, kiedy nam się o tym przypomina… -Poklepał ją po spoczywającej na stole ręce. -Ale trudniejsze jest zapominanie.”

Lektura “Dzień dobry, północy” może kojarzyć się nam z wieloma innymi pozycjami. “Grawitacja” czy “Marsjanin” to tylko niektóre z nich. Jednak bohaterowie byli zawsze w kontakcie z innymi. Tutaj nie wiemy tak naprawdę co stało, dlaczego nie ma kontaktu z innymi mieszkańcami. Nie mamy nikogo, jesteśmy zdani na siebie i chociaż taka apokaliptyczna wizja jest mało prawdopodobna, budzi w nas niepokój.
Rzadko się zdarza, że piszę w swoich recenzjach o okładkach książek. W tym przypadku karygodnym byłoby tego nie zrobić. Cóż, jest absolutnie przepiękna. Moje serce architekta dostało palpitacji i jedyne co chciałam robić to obracać tą pozycję w dłoniach i patrzeć jak pięknie się mieni. Okładka jest istną wisienką na tym wspaniałym torcie. Nie jest tylko piękną obwolutą ale skrywa w sobie treść, która niesie ze sobą potężne przesłanie.
Zdecydowanie polecam sięgnąć po tę pozycję, gdy następnym razem odwiedzicie księgarnie. Mimo, że to nie jest prosta lektura warto się nią zainteresować. Przypomina o wartościach, które są najważniejsze w życiu i skłania do refleksji. Jestem pewna, że jeszcze długo po odłożeniu na półkę zostanie w waszej pamięci.

    Za egzemplarz książki serdecznie dziękuję Wydawnictwu Czarna Owca


Wszystkie cytaty pochodzą z książki.
Tytuł: Dzień dobry, północy
Autor: Lily Brooks-Dalton
Wydawnictwo: Czarna Owca
Tłumacz: Magdalena Słysz
Liczba stron: 272
Data wydania: 11 stycznia 2017

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz